Translate

czwartek, 17 października 2013

Rozdział 31

Jeśli ktoś nie przeżył cierpienia, straty, miłości
nie może czuć się w pełni człowiekiem.
_____________________________________________________

Justin's POV :

Wszystko działo się tak niesamowicie szybko.
Znów ją reanimowali a ja znowu modliłem się do Boga, aby wszystko było dobrze. Nie wybaczyłbym sobie tego, gdyby jej zabrakło.
Słyszałem krzyki lekarzy. Wszystko widziałem jak przez mgłę. Mgłę łez.
Gdy ją widzę tam na łóżku, taką bezbronną serce mi się kraje. Chciałbym przejąć na siebie ten ból, aby nie cierpiała.
- Większe naładowanie! - krzyknął znów ten sam lekarz.
Łzy spływały po moim policzku.
- Mamy ją, ale puls jest bardzo słaby, proszę podać leki.
Jedna z pielęgniarek skinęła głową i pobiegła wykonać polecenie lekarza.
Lekarz robił Miley masaż serca, aby wzmocnić puls.
- Dasz radę - szepnąłem.

Boże, spraw by wszystko było dobrze.

Po kilku minutach lekarz odszedł od Miley. Otarł pot z czoła i wpisał coś do karty. Sprawdził wszystkie urządzenia i wstrzyknął coś dziewczynie do kroplówki.
Wyszedł z pomieszczenia a ja natychmiast do niego podszedłem.
- Co z nią? - wypaliłem.
- Jest dobrze, miejmy nadzieję, że to się już nie powtórzy. Będzie z nią dobrze. Jej organizm jest bardzo wytrzymały.
Uśmiechnął się lekko i odszedł.
Po chwili wszedłem do sali. Usiadłem na białym krzesełku obok łóżka i chwyciłem w swoje ręce dłoń Miley.
Wiem, zachowywałem się dla niej jak ostatni skurwysyn. Nie chciałem się pogodzić z myślą, że kogoś kocham, ktoś jest dla mnie ważny.
Przez lata nie czułem się kochany. Przez całe życie ludzi mnie olewali, mieli mnie w dupie. Nie zależało nikomu na moich uczuciach. Własna matka się mnie nie raz wstydziła. Koledzy? Miałem tylko Zayn'a.
W końcu gdy nie masz drogiego telefonu, samochodu i ubrań jesteś niczym, prawda?
Wpatrywałem się w bladą skórę Miley. Tak cholernie żałuję tego całego gówna, w które się wplątałem.
To irytujące i niesprawiedliwe , gdy dla większości nastolatków problemem jest mało znajomych na facebook'u, a dla ciebie czy przeżyjesz następny dzień i będziesz miał co jeść.
Nigdy nie miałem takiej dziewczyny "na poważnie".
Kilka miesięcy temu nawet nie pomyślałbym, że mogę skrzywdzić jakąś dziewczynę. A teraz? Prześpię się z jakąś laską a później o tym zapominam i tak w kółko. Nie myślę o ich uczuciach.
Wydaje się niemożliwe, że człowiek może się tak bardzo zmienić a jednak.
Lucas to cholerny gnojek. Zrobi wszystko dla hajsu i napalonych lasek. Z resztą tak jak większość ludzi z gangu.
Mój wzrok powędrował na twarz Miley.
Niedługo tam będzie uśmiech.

* 6 dni później *

Siedziałem na łóżku Mils czekając na nią. Tak, wychodziła dziś ze szpitala. Obudziła się następnego dnia po reanimacji. Lekarz dzisiaj stwierdził że jej organizm radzi sobie na tyle dobrze, że Miley może już dzisiaj wyjść.

- Jestem gotowa - lekko się uśmiechnęła.
Wyglądała jak zawsze cudownie.
- Okey, jedźmy.
Wziąłem jej torbę z rzeczami i skierowaliśmy się po wypis.

Miley's POV :

Czułam się dzisiaj dosyć dobrze.
Co prawda trochę bolało mnie miejsce, w które zostałam postrzelona ale nie żałuję, że to zrobiłam.
Justin jest dla mnie bardzo ważną osobą i nie wybaczyłabym sobie gdyby zginął. Ta świadomość, że to widziałam i nic nie zrobiłam przytłoczyłaby mnie.
Po odebraniu wypisu skierowaliśmy się do samochodu.
Justin był inny. Inaczej się zachowywał od momentu mojego postrzelenia.
Może było mu mnie żal?
Litował się nade mną?
Jeśli tak jest to nie chcę żeby tak robił. Nie potrzebuje jego litości.
- Dlaczego to robisz? - wypaliłam.
Mogłam się wcześniej ugryźć w język. Po co ja to powiedziałam?
- Robię co? - zmarszczył brwi spoglądając na mnie na chwilę.
- Nieważne.
Odwróciłam wzrok w stronę okna.
- Miley, proszę powiedz.
Ugh.
- Dlaczego się nade mną litujesz? - z powrotem odwróciłam wzrok w jego kierunku.
- Nie lituje się nad tobą. Po prostu pomagam ci bo...
- Bo? - prychnęłam - bo ci mnie żal?
- .. bo jesteś dla mnie ważna - wyszeptał cicho.
- Ważna? Jeśli byłabym dla ciebie ważna nie skrzywdziłbyś mnie, nie wyzywał byś mnie. To wszystko to jakieś gówno. Jesteś żałosny.
Justin nagle gwałtownie zjechał na bok.
- Miley, proszę przestań! Jesteś dla mnie naprawdę ważna. Wiem, że zachowuje się jak cholerny dupek ale zależy mi. Nie mogłem do siebie dopuścić, że kogoś lubię. Jesteś pierwszą osobą, na którą zwracam uwagę. Opowiadałem ci o sobie. Dobrze wiesz jak było. Wiesz, że mieli mnie gdzieś. Proszę, pozwól mi to naprawić.
Patrzył na mnie wyczekującym wzorkiem.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Może to po prostu kolejne, głupie kłamstwo z jego strony. Może później znów mnie upokorzy, czego bym nie zniosła. Może teraz w głębi ducha śmieje się ze mnie jaką jestem idiotką. Ulegną idiotką.
Pokiwałam powoli głową. Jego oczy lekko się rozjaśniły, lecz odwróciłam wzrok.
Chłopak westchnął i odpalił samochód. Skierowaliśmy się z powrotem do siedziby.
Zauważyłam znajome mury budynku. Stało przed nim kilka czarnych aut, z narysowanymi na masce głowami lwów.
Pewnie Lucas'a.
Wyszłam z samochodu i weszłam do budynku.
Zauważyłam po prawej stronie w pokoju "gościnnym" około dziesięciu facetów. Był tam też Lucas, Zayn, Paul. Po chwili Lucas zwrócił na mnie swoją uwagę.
- O, jest i nasz towar.
Zmarszczyłam brwi. Co tu się do cholery dzieje?
- To ile za nią dajesz?
Po chwili zrozumiałam. Chciał mnie.. sprzedać?
W moich oczach pojawiły się łzy. Pieprzony gnojek, Szybko uciekłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko.
Czułam się jak bezwartościowa suka.

Justin's POV :

Westchnąłem, gdy Miley wyszła z samochodu. Nie będzie łatwo.
Wyciągnąłem kluczki ze stacyjki i wszedłem do budynku. Zauważyłem płaczącą Miley, która biegła do swojego pokoju.
Co tu się do cholery dzieje?
Przebiegłem wzrokiem po pomieszczeniu i zauważyłem Zayna. Skinąłem lekko głową w jego kierunku, a te wstał i do mnie podszedł.
Oddaliliśmy się trochę i zacząłem rozmowę.
- Stary o co tu chodzi?
- Lucas ci nie mówił? - odpowiedział pytaniem zdziwiony Zayn.
- Niby o czym?
- On chce sprzedać Miley.
Moje oczy praktycznie wyszły z orbit a krew się we mnie zagotowała.
- Jak to sprzedać?! - warknąłem przez zaciśnięte zęby.
- The Slayer'om. Zapłacą mu w zamian za Mils.
The Slayer - kto do cholery wymyśla takie nazwy?!
To wszystko to nie prawda. On nie może Miley tego zrobić.
Zrobię wszystko, by do tego nie dopuścić.
Ruszyłem szybko w kierunku pokoju Miley.
Otworzyłem drzwi i zastałem ją płaczącą na łóżku. Usiadłem na nim i przeniosłem ją na swoje kolana przytulając. O dziwo, nie wyrywała się tylko wtuliła jeszcze mocniej.
- Nie płacz, nie dopuszczę do tego.
- Justin - załkała - nie chcę tu być.
Oderwała głowę od mojej piersi i spojrzała mi w oczy.
- Ucieknijmy.

Lost in confusion, like an illusion...

*
Przepraszam za długą nieobecność. Mam nadzieję, że się podoba :)
Przeczytasz? - Skomentuj!
Do następnej
xoxo

10 komentarzy:

  1. OMG OMG OMG !! świetny rozdział!! Kocham to !! Czekam na nn <333

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG...jest po porostu boski...czekam na NN..oby był szybko...kocham <3333

    OdpowiedzUsuń
  3. Warto było tyle czekać. Rozdział jest Zajebisty ! <3 ( z góry przepraszam za słownictwo )

    OdpowiedzUsuń
  4. Bistyyy!!! :*** <3 czekam nn loffki <3

    OdpowiedzUsuń
  5. zajebisty jestem bardzo ciekawa co będzie w następnym rozdziału ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. jezu jesu...dodaj kolejny szybko

    OdpowiedzUsuń
  7. czekam nn ;)
    zapraszam do mnie youareairforme.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy kolejny rozdział? I dlaczego trzeba tyle czekać ? Ehh, nie mogę się doczekać ! :)

    OdpowiedzUsuń