Translate

wtorek, 3 grudnia 2013

Rozdział 32

Lost in confusion, like an illusion...

*

Udałem się w stronę salonu. Tak jak przypuszczałem siedział tam Lucas razem z chłopakami.
- Siema stary - Paul kiwnął głową w moją stronę.
- Cześć - odpowiedziałem.
Spojrzałem porozumiewawczo w stronę Lucasa.
- Paul, Zayn, Matt wyjdźcie. Spotkamy się później.
Chłopcy wyszli.
- Wiesz już o Miley? - spytał Lucas wstając.
Podszedł do małej komody i nalał do swojej szklanki trochę whisky.
Przysunął naczynie do ust i spojrzał na mnie. Skinąłem głową i oblizałem usta.
- Myślę, że dobrze robicie. Musimy się pozbyć tej dziwki, nie może nam wiecznie siedzieć na karku.
Lucas się uśmiechnął.
- Dokładnie. Na początku myślałem, że się nie zgodzisz na to co chcę zrobić.. chociaż twój głos nie miałby większego znaczenia.
- Czemu miałbym się nie zgodzić? - zmarszczyłem brwi. - To brzmi okej. Co prawdę myślałem, że najpierw ją wykorzystasz ale skoro wolisz tak...
Zaśmiał się i podszedł bliżej mnie.
- Może ty chcesz to zrobić?
Łobuzerski uśmieszek wtargnął na moje usta.
- Jasne - mrugnąłem. 
- Jeszcze coś Bieber?
- Nie.. w zasadzie to wszystko. Chciałem tylko zapytać kiedy macie zamiar ją sprzedać, wiesz.. im szybciej tym lepiej.
- Widzę, że naprawdę jej nie lubisz.
- Dlaczego miałbym? Ta suka ciągle sprawiała kłopoty.
- Myślę, że za tydzień. Przynajmniej na razie tak jest ustalone.
- Okej, dzięki.
- Nie ma sprawy. Pamiętaj, że jutro idziesz spotkać się z Thompson'em.
- Jasne, pamiętam. Myślę, że wyszedłbym wcześnie rano.
- Im szybciej tym lepiej - uśmiechnął się używając moich słów.
- Właśnie - odwzajemniłem gest i wyszedłem z pokoju.

"Chuj" mruknąłem cicho i skierowałem się w stronę schodów. Chwilę później znajdowałem się w moim pokoju wyjmując niewielką podręczną torbę z mojej szafy. Spakowałem kilka bluzek i par spodni, telefon, wszystkie pieniądze i wyszedłem z pokoju.
Była 1:48 am.
Myślę, że już wszyscy śpią. Z tego co wiem Lucas razem z "ekipą" mają jutro spotkać się z The Dangerous.
Zachichotałem na myśl ich nazwy. "The Dangerous".. wyjątkowe gówno.
Otworzyłem po cichu drzwi od pokoju Miley. To się musi udać.

Miley's POV :

Poczułam jak ktoś potrząsa moim ramieniem. Uchyliłam lekko oczy i zauważyłam Justina.
- Wstawaj i idź się ubierz. Szybko - pokierował.
Zmęczona kiwnęłam tylko głową i zrobiłam to o co "prosił".
Gdy weszłam Justin stał przy łóżku z dwoma podręcznymi torbami.
Zmarszczyłam brwi i wskazałam ręką na torby.
- Spakowałem twój telefon i parę ubrań. Teraz stąd wychodzimy, nie odzywaj się. 
Kiwnęłam głową i ruszyłam za chłopakiem.
Wyszliśmy na korytarz a ja rozglądnęłam się na boki czy aby na pewno nikt nie idzie w naszym kierunku. Podążałam cicho za Justinem. Gdy stanęliśmy przed sypialnią Paula usłyszałam jakieś dziwne głosy. Spojrzałam wystraszona na Justina, ten też nie wiedział o co chodzi.
Uchyliliśmy lekko drzwi i widok, który tam zastaliśmy.. moja szczęka dosłownie opadła.
Na środku pokoju stał półnagi Paul i Gabriel. Całowali się.
Justin rozszerzył oczy a po chwili przyłożył do ust dłoń, aby nie wybuchnąć śmiechem. Zrobiłam to samo. Zamknęliśmy z powrotem po cichu drzwi i udaliśmy się w dalszą drogę.
Wreszcie doszliśmy pod drzwi. Był włączony alarm aby nikt nie wszedł ani nie wyszedł z budynku.
Justin podszedł do małej skrzynki i zaczął coś robić z małymi kabelkami. Gdy światełko zmieniło się na zielone dumny zamknął skrzynkę i wyszliśmy na zewnątrz.

To poszło zbyt łatwo...

Po chwili pod budynek podjechał czarny Range Rover. Podeszliśmy do drzwi od strony kierowcy. Z samochodu wyszedł dorosły mężczyzna.
- Wsiadajcie.
Wsiedliśmy do samochodu. Jechaliśmy około godziny. W samochodzie całą drogę było całkowicie cicho. W końcu wysiedliśmy z auta.
- Gdy będziesz jeszcze potrzebował pomocy to dzwoń - powiedział facet.
- Jasne, dzięki - odpowiedział Justin.
Skierowaliśmy się do drzwi.. lotniska?!
- Lotnisko? - spytałam.
Justin skinął głową.
- Uciekamy.
Chłopak wyciągnął białą kopertę i wyjął z niej dwa dowody i paszporty. Podrobione.
Skierowaliśmy się do kasy, gdzie Justin kupił bilety.
Kilkanaście minut później siedzieliśmy już w samolocie.

To zdecydowanie idzie nam zbyt łatwo.

*

Odebrałam swój bagaż i wyszłam z Justinem na zewnątrz. Rozejrzałam się dookoła. Miasto było bardzo zatłoczone.
- Gdzie jesteśmy? - spytałam marszcząc brwi.
- Las Vegas.
Uśmiechnęłam się szeroko i odwróciłam w stronę szatyna. 
- Dziękuję - rzuciłam mu się na szyję - tak bardzo ci dziękuję.
Tkwiłam tak mocno wtulona w Justina przez kilka minut. W końcu odsunęłam się od niego i spojrzałam nieśmiało. Ten się tylko zaśmiał.
- Chodźmy.

*

Minął już dzień odkąd tu jesteśmy.
O 9 rano wygrzebałam się z ciepłego łóżka i poszłam do łazienki. Byliśmy w hotelu. Pokój był całkiem okej, miał łazienkę i dwa pokoje. Wyszłam z łazienki i poszłam w stronę pokoju Justina. Otworzył drzwi i weszłam do środka.
- Wstawaj - potrząsnęłam nim. 
Po kilku nieudanych próbach wreszcie otworzył oczy.
Lekko się uśmiechnął.
- Cześć.
- Hej, jesteś głodny?
- A jak myślisz? - zaśmiał się.
- Okej, zaraz coś zamówię.
Justin pokiwał głową i poszedł do łazienki a ja w tym czasie zamówiłam nam śniadanie, które zostało po chwili dostarczone do pokoju.
Po piętnastu minutach brunet wyszedł z łazienki i zaczęliśmy jeść posiłek.
- Musimy wyjechać.
- Dlaczego?
- Gdy będziemy tu długo przebywać w końcu nas znajdą, to oczywiste. 
Pokiwałam głową.
- Dzisiaj wyjdziemy na kilkanaście minut tutaj niedaleko do sklepu. Musimy zakupić parę rzeczy na dalszą drogę.
- Jasne - przytaknęłam.
Gdy zjedliśmy wyszliśmy z pokoju zakluczając go i udaliśmy się w stronę schodów.
Podeszliśmy do recepcji gdzie była już jedna dziewczyna.
Stanęliśmy cierpliwie za nią w kolejce i czekaliśmy.
Zaczęłam się rozglądać po pomieszczeniu. Było tutaj naprawdę ładnie. Ściany były koloru beżowego, kanapy brązowego a z sufitu zwisało wiele złotych żyrandoli. Piękne kwiaty stały obok dużych okien przez które można było widzieć ulicę. Gdy spojrzałam przez jedne z nich znieruchomiałam.
Szturchnęłam Justina a ten popatrzył na mnie pytająco. Nie odrywałam wzroku od szyby. W końcu szatyn spojrzał w tamtym kierunku a jego ciało się napięło.
To był Matt.
I patrzył prosto na nas.

*
Tak bardzo was przepraszam, że musieliście tyle czekać na rozdział.
Rozdział wyszedł mi do dupy, wiem. Ostatnio w ogóle nie mam weny.
Dziękuję Wam z całego serduszka za ponad 22k wejść, za wszystkie 157 komentarzy.
Dziękuję Wam wszystkim i KAŻDEMU z osobna. Jesteście naprawdę niesamowici.

Przeczytasz? = Skomentuj!
Do następnej
xoxo

PS : Głosujcie na Justina na tt dodając do każdego swojego tweeta #mtvstars Justin Bieber :)
Jeszcze raz dziękuję za wszytko!
Kocham was ♥





5 komentarzy:

  1. Jestem pierwsza ! Whou who ! Zajebisty rozdział no. Musisz szybko dodać kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. lofciam<3 czekam nn!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kofam : ) czekam na nn !

    OdpowiedzUsuń
  4. cieszę się, że wreszcie dodałąś..nie mogłam się doczekac..kocham...jestem ciekawa co się dalej wydarzy<3333

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowne opowiadanie i tym bardziej cudowny rozdział. Jestem ciekawa co się stanie w kolejnym rozdziale.
    pozdrawiam x

    (+w wolnej chwili zapraszam do mnie na http://past-always-catches-you.blogspot.com )

    OdpowiedzUsuń