Przeczytaj pod rozdziałem.
Zamknęłam oczy z nadzieją, że ich już nigdy nie otworzę.
_______________________________________________________________
Byłam w jakiejś ciemnej uliczce. Nie wiedziałam gdzie dokładnie jestem. Zaczęłam iść. Iść przed siebie.
Szłam dopiero kilka minut a czułam się, gdybym szła co najmniej kilka dni. Dziwne.
Nagle usłyszałam jakieś gwiazdy. Spojrzałam w stronę z której dochodziły te dźwięki i zobaczyłam grupkę młodych chłopaków. Zlekceważył ich i dalej maszerowałam. Było mi coraz zimniej. Zaczęłam pocierać swoje ramiona w celu rozgrzania się choć trochę, lecz to nic nie dawało. Nagle poczułam mocne szarpnięcie za ramię. Odwróciłam się i zobaczyłam jednego z chłopaków.
- Hej maleńka. Gdzie ci się tak spieszy?
Nie odpowiedziałam tylko próbowałam się wyrwać z jego uścisku.
Po chwili zaczął mnie całować. Zszokowana zaczęłam się wyrywać jeszcze mocniej. Pozostali chłopcy podeszli i zaczęli mnie rozbierać.
Nagle przybiegł jakiś chłopak.
- Zostawcie ją! - krzyknął.
Nic nie odpowiedzieli.
- Słyszycie? Zostawcie ją gnoje!
Zaczęli się bić. W końcu jeden z grupki wyciągnął niespodziewanie pistolet z tylnej kieszeni i przystawił go do głowy chłopaka, który próbował mnie uratować.
Zszokowana nie mogłam się ruszyć i oglądałam przebieg sytuacji.
Po chwili usłyszałam strzał. To był koniec.
Szybko się otrząsnęłam i podbiegłam do martwego już chłopaka. Klęknęłam przed nim i zobaczyłam jego twarz.
To był...
Nagle otworzyłam oczy.
Tak, zdecydowanie ten sen był bardzo dziwny ale także realistyczny ? To chyba dobre określenie.
Dziwne, ale chciałam wiedzieć kim był ten chłopak. Nie chciałam, żeby ten sen skończył się akurat w tym momencie.
Rozejrzałam się dookoła.
Dalej byłam w piwnicy.
Lucas, Paul, Justin i reszta gangu naprawdę muszą nie mieć serca. Dlaczego przetrzymują tu te kobiety? Żeby zaspokoić swoje pragnienie.
Przetrzymują je tu bo nie chciały spełnić ich wymogów?
Przetrzymują je tu wbrew ich woli?
Nawet nie znają tych kobiet. Nie wiedzą ile tu wycierpiały. Być może niejedna z nich przeszłą też bardzo trudne chwile w życiu. Nic o nich nie wiedzą i przetrzymują je u siebie żeby się zaspokoić.
Paradoksalne.
Usłyszałam skrzypienie drzwi. Ktoś tu wszedł.Szybko zamknęłam oczy i udawałam że dalej śpię.
Słyszałam jak ktoś wchodził do tych wszystkich "pomieszczeń" i budził dziewczyny, coś im mówiąc.
W końcu usłyszałam przekręcany zamek w kratach do mojej "celi".
Ktoś podszedł do mnie i mną potrząsnął. Otworzyłam oczy udając zaspaną. Zobaczyłam mężczyznę.
- Śniadanie - warknął.
Widać, nie pałał sympatią.
Podłożył mi pod nos talerz a na nim kanapka z żółtym serem, a obok talerza kubek herbaty.
Podał mi jedzenie i wyszedł, zamykając za sobą kraty. Czułam się jak w jakimś beznadziejnym filmie. Zamykają mnie do jakiejś celi i chcą mnie zgwałcić.
Tylko szkoda, że to nie jest film tylko realistyczny świat.
Podparłam się prawą dłonią o podłogę, po czym usiadłam opierając się plecami o zimne ściany.
Przymknęłam lekko oczy.
- Miley! - pod mieszkaniu rozbiegł się radosny głos głowy rodziny - Miley! Zejdź na chwilkę na dół.
Po chwili można było usłyszeć zbiegającą po schodach dziewczynkę. Zeskoczyła z ostatniego schodka ubrana w fioletową sukienkę z falbankami. Na głowie miała srebrną, sztuczną koronę a w ręku trzymała lalkę Barbie o imieniu Rosalie. Każdy z domowników znał imię tej zabawki. Była to ulubiona rzecz małej Miley.
Dziewczynka rozejrzała się uważnie po pomieszczeniu.
- Tak? Wołałeś mnie tatusiu?
Mężczyzna odwrócił się do swojej żony i kiwnął głową, szeroko się uśmiechając.
Po chwili do Miley podeszła mama wraz z tatą i jej bratem Harry'm.
- Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam! Jeszcze raz, jeszcze raz, niech żyje, żyje nam! Niech żyje nam!
Wokół rozniósł się gromki śpiew rodziny. Tak, mała Miley obchodziła dzisiaj swoje piąte urodziny.
- Wszystkiego najlepszego córuniu! - do dziewczynki podeszła mama wraz z tatą.
- Dziękuję! - Miley rzuciła im się na szyję.
Po chwili podszedł do niej też starszy brat.
- Wszystkiego najlepszego siostrzyczko - powiedział do niej jej starszy o 2 lata brat i mocno ją przytulił. Dziewczynka odwzajemniła uścisk. Zawsze byli z Harry'm bardzo zżyci.
Po chwili do małych rączek dziewczynki trafiły torebki z prezentami.
Miley rozpakowała pierwszy prezent i zobaczyła dużego misia.
Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Wtedy wszystko było takie proste. Niczym nie musiałam się martwić. Rodzice o mnie dbali, dostawałam to o czym marzyłam. Było cudownie.
A teraz? Siedzę w jakiejś starej piwnicy, przetrzymywana przez gang, który chce mnie zgwałcić a na koniec pewnie zabić.
Potrząsnęłam głową by odgonić natłok myśli.
Otworzyłam oczy i mój wzrok powędrował na kanapkę leżącą na talerzu.
Wyciągnęłam lewą rękę i wzięłam ją do ręki. Przyłożyłam ją przed oczy i zaczęłam sprawdzać czy przypadkiem niema na niej jakiegoś białego proszku. Wiem, zaczynam świrować ale ostrożności nigdy za wiele. Po stwierdzeniu, że nic takiego na mojej kanapce się nie znajduje, wzięłam kęs do buzi.
Po kilku minutach kanapka wraz z herbatą znalazła się w moim żołądku. Byłam zmęczona i wyczerpana. Odwróciłam lekko głowę w lewą stronę i dostrzegłam jakąś małą skrzynkę. Podniosłam swoje ciało i udałam się w kierunku skrzynki.
Usiadłam na niej, oparłam się plecami o ścianę i zamknęłam oczy.
*3 dni później*
Wszystko kręci się w kółko.
Wyrobiłam już swoją codzienną rutynę. Wiem co za chwilę zrobię. Wiem co robię o każdej minucie i godzinie. Wszystko codziennie toczy się tak samo.
Pobudka. Kanapka z serem i herbata. Siedzenie i myślenie. Kanapka z serem i herbatą. Siedzenie i myślenie. Kanapka z serem i herbata. Sen.
I tak w kółko.
Obiecałam sobie, że jeśli jakimś cudem się stąd wydostanę, już nigdy więcej nie tknę żółtego sera, którym byłam karmiona dzień w dzień.
Po "obiedzie" który składał się jak zwykle z tego samego - nie muszę już chyba pisać z czego - usiadłam na małej skrzynce. Postanowiłam coś robić. Poszukać jeszcze raz ratunku, choć wiem, że i tak go pewnie nie znajdę. Ale chcę spróbować. Chcę mieć tą świadomość, że próbowałam, robiłam wszystko co w mojej mocy żeby się stąd wydostać.
Powoli wstałam z siedzenia i podeszłam w kierunku okna. Położyłam ręce na kratach, zebrałam w sobie siły i zaczęłam je szarpać. To bez sensu.
Usiadłam z powrotem tylko, że tym razem przed skrzynką. Przyłożyłam ręce do małego obrazka na skrzynce. Zaczęłam jeździć po nim palcem.
Na myśl przyszedł mi pewien pomysł. Nie wiem po co to robię.
Odsunęłam skrzynkę na bok i zauważyłam jakiś dołek przysypany ziemią. Zaczęłam kopać rękoma.
W końcu dotarłam do końca dołka i otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia.
Zobaczyłam telefon.
Wzięłam go szybko do ręki i schowałam za siebie.
Nagle usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi do piwnicy. Zaczęłam szybko zbierać rękoma ziemię i zakopywać nią dołek. Gdy to w końcu zrobiłam, przykryłam ziemię skrzynką i wszystko wyglądało tak jak przedtem. Usiadłam na paczce i zaczęłam się bawić palcami.
Justin's POV :
Przetarłem oczy i spojrzałem ma elektryczny zegarek stojący obok mnie, na szafce nocnej. 11:34. Nie tak źle.
Odkryłem się i spojrzałem na widok po mojej prawej stronie. Leżała tam Lydia. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Nie będę jej budził.
Wygrzebałem się z łóżka i biorąc ze sobą ubrania poszedłem do łazienki.
Odświeżony i ubrany wyszedłem z łazienki. Schodziłem powoli po schodach na dół.
Zeskoczyłem z ostatniego schodka. Tak, dzisiaj wyjątkowo byłem w dobrym humorze.
- O, Bieber widzę, że ci humorek dopisuje - stwierdził Paul.
Wywróciłem oczami i udałem się do kuchni.
Podszedłem do lodówki, którą po chwili otworzyłem. Wyciągnąłem z niej mleko a z szafki płatki, miskę i łyżkę.
Wlałem mleko do miski, nasypałem płatek i z jedzeniem zmierzałem do salonu, w którym siedzieli chłopacy. Usiadłem na kanapie, nogi wyłożyłem na stolik i zacząłem konsumować swoje śniadanie.
- Jesteś cholernie nieodpowiedzialny, Bieber - zaczął Lucas wchodząc do salonu.
- Może by tak jakieś "cześć" ? - spytałem sarkastycznie.
Lucas zmierzył mnie mrożącym krew w żyłach spojrzeniem.
- The Volk. Kojarzysz?
Pokiwałem po woli głową.
- Więc czemu do cholery nie ruszysz swojej dupy i zaczniesz załatwiać spraw?
- Przecież dopiero o 18 idziemy tak?
- "Dopiero" ? - prychnął.
Już miałem coś odpowiedzieć, ale odezwał się Paul.
- Przestańcie się wreszcie kłócić - warknął.
Ja i Lucas zamilkliśmy.
- Justin, odprowadź następną - powiedział Zayn.
- Znowu ja? - odpowiedziałem znużonym głosem.
Serio, wolałem siedzieć przed tv z Lydią, niż "odprowadzać" jakieś laski.
- Monica jest twoja. Ty do niej zarywasz.
Przewróciłem oczami.
- Idź. Jest w pokoju na górze.
Posłałem Lydii znaczące spojrzenie a ta tylko kiwnęła głową.
Ona wie, że robię to bo muszę a nie dlatego, że ja chcę... choć, czasami...
Wszedłem po schodach na górę i otworzyłem drzwi do pokoju.
Siedziała tam Monica. Była ładna, ale ja do niej nic nie czuje. Po prostu, kolejna zabawka.
- Cześć kochanie! - uwiesiła się na mojej szyi mocniej przytulając.
- Cześć - szepnąłem i zacząłem ją zachłannie całować - chodź na dół, tam nikt nam nie będzie przeszkadzał - ciągle szeptałem.
Zaczęliśmy schodzić na dół ciągle się całując.
Widziała nas Lydia, ale i tak nic sobie z tego nie robiła.
Zatrzymaliśmy się przed drzwiami do piwnicy. Ciągle całując Monicę otworzyłem drzwi. Zaczęliśmy schodzić po schodach na dół.
Monica nie patrzyła na otoczenie. Nie wiedziała gdzie się znajdujemy. I o to chodzi.
Podeszliśmy do wolnej, otworzonej "celi". Weszliśmy tam i nadal się całowaliśmy.
Niektóre dziewczyny w piwnicy patrzyły na nas ze zdziwieniem, a inne nie zwracał na nas nawet uwagi, bo były przyzwyczajone do tego widoku.
Po kilku minutach położyliśmy się na ziemi. Całowaliśmy się jeszcze kilka minut, gdy nagle wstałem i wyszedłem z "pomieszczenia" zamykając je za sobą.
- Do zobaczenia kicia - powiedziałem i mrugnąłem okiem do dziewczyny.
Ona siedziała jak sparaliżowana, nie wiedziała co się dzieje.
Gdy wychodziłem spojrzałem jeszcze w stronę Miley. Patrzyła na mnie wzrokiem wypranym z uczuć. Zawiodła się na mnie? I dobrze.
Wróciłem na górę do Lydii.
Miley's POV :
Zobaczyłam Justina i jakąś dziewczynę schodzących ze schodów i całujących się. Justin wepchnął ją do celi a potem ją tam zostawił.
Gdy wychodził popatrzył na mnie.
Jak on tak może?
Zwykły dupek. Wykorzystuje dziewczyny, które liczą na więcej z jego strony niż tylko zabawa na jedną noc.
On jest żałosny.
Jeszcze chwilę tak siedziałam i myślałam nad tym co widziałam.
Stwierdziłam, że jeśli Justin naprawdę taki jest w stosunku do mnie, będę taka sama dla niego.
Zdecydowanie.
Wtedy przypomniałam sobie o telefonie.
Wyciągnęłam zza siebie urządzenie i patrzyłam na nie bez większego celu.
Dobre chwile dzisiejszego dnia są smutnymi wspomnieniami jutra. - Bob Marley.
________________________________________________________
Cześć.
Nie dodawałam przez tydzień rozdziału, ponieważ go bardzo długo pisałam a poza tym chciałam aby wyszedł długi, a taki zajmuje więcej czasu.
29 czerwca jadę na kolonię. Nie będzie mnie przez 3 tygodnie a na kolonii nie będzie W OGÓLE internetu :c
Przepraszam, ale przez te 3 tygodnie nie będę miała jak dodać rozdziału.
Mam nadzieję że wytrzymacie tyle i gdy wrócę obiecuję że dodam nowy rozdział.
Chciałabym i to bardzo abyście mnie przez ten czas nie opuścili, bo bardzo dużo dla mnie znaczy to, że to czytacie. Jeśli będziesz to czytać po moim powrocie to skomentuj :)
KOCHAM WAS.
Przeczytasz? = Skomentuj!
Do następnej
xoxo
Uwielbiam twojego bloga naprawdę ale mogłabyś pisać więcej akcji bo tu nic się nie działo a tyle czekałam :(
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie to napisalas ale za duzo sie nie dzialo . czekam na nn<3
OdpowiedzUsuńbędę czekać choćby wieczność. kocham ten blog. czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie http://impossible-bieberfever-yeep.blogspot.com/
-Dopiero co znalazłam tego bloga, a już się uzależniłam.
OdpowiedzUsuńTen blog jest po prostu CUDOWNY. Nie mogę się już doczekać NN.
-----
I mam prośbę. Zajrzyj do mnie na www.doyoulovemejustin.blogspot.com
Byłabym wdzięczna gdybyś sama skomentowała i udostępniła i dała kilka wskazówek nad czym powinnam popracować ♥
zajebisty blog ale w nastepnych rozdziałach moglabys napiszac co milego
OdpowiedzUsuńZostalas nominowana do The Versitale Blogger u mnie na blogu: http://never-say-never-by-justin-bieber.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń