Translate

czwartek, 25 kwietnia 2013

Rozdział 16

- Koniec! - Krzyknąłem. Wszyscy natychmiast ucichli. - Musimy zacząć jej szukać a jak ją znajdziemy będzie z nią źle. - Gorzko się zaśmiałem.
____________________________________________________________________

- Ale jak się za to weźmiemy? Przecież ona może być wszędzie. Tym razem pewnie nie poleciała nigdzie...
- Wiem, ale sprawdźcie dla pewności wszystkie najbliższe lotniska i sprawdźcie czy z garażu nie zniknęło żadne auto.
Gdy to powiedziałem 3 chłopaków wyszło i zaczęło wykonywać moje obowiązki.
- To się nie uda. Tym razem pewnie nie zrobi nic głupiego. - Powiedział Paul.
- Uda się. Nie wierzysz we mnie? - Spytałem z udawanym wyrzutem. 
- Nie no wierzę ale...
- No tak jak wierzysz to nie ma żadnego "ale".
Chłopak tylko westchnął.
- Wczoraj założyłem w jej telefonie takie małe urządzenie. - Uśmiechnąłem się chytrze. - Dzięki niemu teraz wiem gdzie ona się znajduje. Tak na wszelki wypadek założyłem jej to a jak widać już na następny dzień się przydało.
- I dopiero teraz to mówisz? Chłopaki lećcie po sprzęt. - Powiedział szczęśliwy Paul.
- Nie, stójcie! - Zatrzymałem ich. - Nie tak prędko. To zacznie działać tylko wtedy gdy ona włączy telefon a jak na razie ma wyłączony bo sprawdzałem. Trzeba czekać. No ale na razie sprawdźmy czy gdzieś pojechała... może akurat nam się uda ją znaleźć bez sprzętu.
- Wątpię ale dobra, spróbujmy.
Nagle do salonu weszli chłopacy. 
- I co wiecie coś?
- Nie. - Pokręcili przecząco głowami.
- Nic?! Kompletnie? Nie pojechała żadnym samochodem ani nie poleciała nigdzie samolotem?! - Spytałem ze zdziwieniem. 
Szczerze to miałem nadzieję że poleciała samolotem i będziemy ją mogli znów ją tak łatwo namierzyć.
Pokręcili przecząco głowami ze ściśniętymi ustami.
Jednak nie jest taka głupia...
I tak ją znajdę.
Ze mną się nie zadziera.

Miley's POV :

Obudziłam się o.. nie wiem której godzinie. Siadłam i przetarłam zaspane oczy. Było ciepło więc odsunęłam bluzę. Rozejrzałam się dookoła. No tak.. byłam pod drzewem pod którym usnęłam. Usiadłam wygodniej i oparłam się o drzewo. Wyciągnęłam z torby drożdżówkę i sok, które udało mi się wziąć z mojego pokoju i zaczęłam jeść. Gdy zjadłam, popiłam sokiem wstałam i otrzepałam ubrania. Chciałabym się umyć... nawet te głupie zęby no ale cóż. Sięgnęłam po torbę, założyłam ją na ramię i zaczęłam iść. Szłam jakieś 15 minut. W końcu zaczęłam wyciągać telefon. Wzięłam iPhona do ręki. Już go chciałam włączyć, ponieważ go wczoraj wyłączyłam gdy mi nagle wypadł z ręki. - Cholera. - Przeklęłam w myśli. Kucnęłam i podniosłam telefon. Na szczęście nic się z nim nie stało. Na ziemi zauważyłam jednak małą, czarną część która odpadła od telefony. Wzięłam ją do ręki. Nie wiedziałam z początku co to jest. Dokładnie obejrzałam z wszystkich stron i stwierdziłam że jest to taki jakby mini GPS. Zaczęłam kojarzyć fakty. Przecież gdy wczoraj wysiadłam z samochodu Lucas wziął potem ode mnie na chwilę telefon pod pretekstem, że musi zadzwonić. Jaka ja byłam głupia, że mu go dałam... Przecież mogłam zauważyć że to podstęp... Podłożył mi to do telefonu i gdybym go razem z nim włączyła to by wiedział gdzie jestem... Sprytne. - Jednak mu się to nie uda. - Pomyślałam a na mojej twarzy zawitał uśmiech. Odblokowałam telefon, sprawdziłam godzinę, była 10:47. Włączyłam piosenkę "Feel  This Moment" - Pitbulla i Christiny Aguilery i ruszyłam dalej słuchając piosenek. Po paru godzinach wędrówki nogi mi już odpadały. Nagle zauważyłam czerwone auto, które jechało jednią. Byłam już blisko. Przyspieszyłam kroku i zaczęłam w końcu biec. Przeskoczyłam przez fosę i znalazłam się na poboczu. Tak, wreszcie. Odetchnęłam z ulgą.Rozglądnęłam się po bokach. Znajdowałam się w jakiejś miejscowości. Było tam bardzo dużo domów dookoła , jezdnią jeździło dużo aut a wszędzie można było dostrzec ludzi. Odwróciłam się i stanęłam bokiem do jedni wystawiając rękę a wyciągniętym kciukiem do góry, czekając aż jakieś auto się zatrzyma. Czekałam jakieś 5 minut. W końcu obok mnie zaparkował jakiś samochód. Okno się automatycznie otworzyło a ja podeszłam bliżej. W samochodzie siedział chłopak. Miał może 16-17 lat. 
- Cześć. Podwieźć cię? - Spytał i uśmiechnął się zniewalająco. Kolana mi zmiękły. Był strasznie przystojny... nie stop Miley! O czym ty myślisz? - Skarciłam się w myśli.
- Hej. Jeśli mógłbyś...
- Jasne, wsiadaj. - Powiedział.
- Dzięki.
Wsiadłam do samochodu i usiadłam na miejscu pasażera. Zapięłam się pasami a chłopak ruszył.
- To gdzie cie podwieźć? 
- A gdzie jedziesz? 
Zaśmiał się. Ja również.
- Jadę do Nowego Jorku.
- To w takim razie ja też. - Znów się zaśmiałam.
Nagle w głowie zaczęło mi świtać. Już go gdzieś przecież widziałam... tylko gdzie? Nagle w radiu poleciała dobrze mi znana piosenka "Say something". No tak! Przecież to właśnie on śpiewa. Austin Mahone.
- Czekaj... ty jesteś Austin Mahone? - Spytałam. - To twoja piosenka tak?
Zaczął się śmiać.
- Tak to ja a to moja piosenka "Say something".
- Wiem, uwielbiam ją. - Uśmiechnęłam się szeroko.
Austin patrzył na mnie wyczekująco.
- Co? - Spytałam. - Jestem brudna na twarzy?
- Nie.. Czekam.
- Na co? - Spytałam ze zdziwieniem.
- Nie będziesz piszczeć ani prosić o autograf? - Spytał zdziwiony.
Zaczęłam się śmiać.
- Nie... lubię cię, lubię słuchać twoich piosenek ale jakąś twoją psychofanką nie jestem.
- Uff.. to dobrze. - Zaśmiał się. - To możemy się zaprzyjaźnić.
- Nie mam nic przeciwko. - Uśmiechnęłam się.
- A tak w ogóle jak masz na imię?
- Miley. - Odpowiedziałam.
- Piękne imię dla pięknej dziewczyny. - Powiedział.
Zarumieniłam się i wybąkałam tylko ciche "Dziękuje".
Jechaliśmy kilka godzin cały czas rozmawiając i się śmiejąc. Austin jest naprawdę fajnym chłopakiem. Myślałam że jest zwykłą, rozpieszczoną gwiazdą ale tak nie jest. Jest naprawdę fajnym chłopakiem z poczuciem humoru. W samochodzie śpiewaliśmy piosenki na cały głos z czego później mieliśmy ubaw.
- Masz piękny głos. - Powiedział w pewnej chili na co ja wybuchnęłam śmiechem. - Ej no nie śmiej się. Ja mówię serio.
Machnęłam tylko ręką i dalej rozmawialiśmy.
Po kilku godzinach jazdy wreszcie dotarliśmy pod jakiś hotel. No tak.. przecież ja nie mam gdzie zostać.
- Chcesz tutaj do hotelu iść czy gdzieś indziej cię zawieść.
- No bo tak właściwie to ja... nie mam w ogóle kasy ze sobą. - Powiedziałam zakłopotana.
- Ale jak to? - Spytał zdziwiony.
- No bo ja tak naprawdę... uciekłam... od... od chłopaka - Wymyśliłam na poczekaniu.
- No dobrze, jeśli nie chcesz to nie mów. Chcesz to mogę ci zapłacić na pokój.
- No nie wiem..
- Ale ja tak. Chodź.
____________________________________________________________________

Heej ;D Dodałam nowy ;D
Przepraszam że krótki, i że są pewnie błędy ale nie mam już czasu na pisanie dłuższej ;c
Dzięki za komentarze i wyświetlenia.
Przeczytasz? - Skomentuj
Do następnej
xoxo

2 komentarze:

  1. Świetne, ciekawe czy ten Austin nie bd chciał niczego w zamian? Czekam na nn. ;)

    OdpowiedzUsuń