- Lucas? - Wyszeptałam z strachem w oczach.
_______________________________________________________________________
- Coś ci się ta ucieczka nie udała. - Powiedział bawiąc się pomarańczą. - Następnym razem musisz bardziej pomyśleć. - Odłożył owoc, spojrzał na mnie i uśmiechnął się sztucznie.
Zrobił powoli krok w moją stronę. Automatycznie się cofnęłam. Lucas się roześmiał.
- Co boisz się? - Spytał. - I masz rację.
Po moim ciele przeszyły ciarki.
- Nie lubię tego jak mnie ktoś wystawiam. Dlaczego uciekłaś? Nie podoba ci się ta praca? Myślałem, że jesteś na tyle mądra, że wiesz o tym że nie powinnaś uciekać, bo i tak prędzej czy później cię znajdę.
- A..ale.. jak? - Spytałam drżącym głosem.
- Co jak? Jak cię znalazłem? To było bardzo proste. Od razu można się było domyślić, że pojechałaś na lotnisko. Pojechaliśmy tam i pewna miła pani powiedziała nam gdzie poleciałaś. - Mówił sarkastycznie. - Mam tutaj dziewczynę. Wspominała kiedyś że ma kuzynkę, którą bardzo lubi. Mówiła mi dużo o tobie. Łatwo się mogłem domyślić, że do niej pojechałaś a nie do żadnego hotelu bo bałaś się że cię namierzymy.
Nagle do kuchni weszła Nina.
- O poznaliście się już? Miley to właśnie mój chłopak.
- Znamy się bardzo dobrze Nino. Jesteśmy nawet przyjaciółmi. - Mówił patrząc na mnie.
- Naprawdę? To świetnie! Wiedziałam, że się polubicie.
Nina zaczęła iść w moją stronę.
- Co się tutaj stało? - Spytała zdziwiona patrząc na kubek leżący w kawałkach na podłodze.
- To moja wina. Niechcący popchnąłem Miley i rozbiła kubek.
- Oh.. no dobrze, nic się nie stało. Miley idź do salonu. Zrobię ci nową kawę.
- Miley wypije kawę i jedziemy.
- Co? Ale czemu? - Spytała zdziwiona Nina.
- Moja kuzynka jest najlepszą kuzynką Miley... - Nina spojrzała na mnie pytająco a ja się tylko uśmiechnęłam - a ona teraz ma jakieś problemy. Wiesz takie kobiece sprawy. - Zaśmiał się Lucas.
- Naprawdę? Nie wiedziałam że kumplujesz się z kuzynką Lucasa. - Obdarzyła mnie uśmiechem. - No ale skoro tak wypadło. Jedź, ale mam nadzieję że przyjedziesz kiedyś na dłużej. Przynajmniej dwa tygodnie. - Zaśmiała się. - Tak dawno cię nie widziałam. Szkoda że już musisz wyjeżdżać. - Powiedziała ze smutkiem i mnie przytuliła.
- Ja też żałuję. Obiecuję że przyjadę na dłużej. - Zaśmiałam się.
- Trzymam cię za słowo. - Zawtórowała mi śmiechem.
- No dobra dziewczyny. - Lucas klasnął w dłonie przerywając nam rozmowę. - Miley pij szybko kawę i jedziemy. Przed nami długa droga. - Uśmiechnął się przyjaźnie do mnie.
- Jasne. - Niechętnie odwzajemniłam uśmiech.
Podeszłam do expresu i zrobiłam sobie kawę. Usiadłam przy stole.
- Nina masz może laptopa? - Spytałam.
- Jasne.
- Mogłabym na chwilę? - Spytałam niepewnie.
- Pewnie. Czekaj już ci przyniosę. - Nina wyszła z kuchni a po chwili do niej wróciła z laptopem w ręku.
- Proszę. - Podała mi z uśmiechem.
- Dzięki.
Odpaliłam urządzenie i pijąc kawę sprawdzałam różne portale społecznościowe. Gdy minęło pół godziny zamknęłam laptopa i wstałam od stołu zabierając pustą filiżankę po kawie i odnosząc ją do zlewu.
Do kuchni weszli Nina i Lucas.
- O wypiłaś już? - Spytał Lucas.
- Tak.
- No więc weź swoje rzeczy i jedziemy.
- Okej.
Weszłam po schodach na górę do pokoju w którym spędziłam noc, wzięłam swoją torbę z którą tu przyjechałam i zeszłam na dół.
Lucas z Niną czekali już przy drzwiach.
- Gotowa?
Skinęłam głową.
- Odwiedzaj mnie częściej. - Powiedziała Nina przytulając mnie.
- Postaram się. - Zaśmiałam się.
- Jedźcie ostrożnie. - Powiedziała dziewczyna puszczając mnie.
- Jak zawsze. - Zaśmiał się, Lucas. Podszedł do niej i pocałował ją namiętnie. - Pa kochanie. Będę tęsknił.
- Ja też. - Odpowiedziała.
- Cześć. - Powiedziałam wychodząc z domu.
- Pa. - Odpowiedziała Nina zamykając drzwi.
Przed domem stała już taksówka. Wsiedliśmy do niej i w milczeniu dojechaliśmy na lotnisko. Lucas zapłacił taksówkarzowi po czym weszliśmy do budynku. Po kilkunastu minutach siedziałam już w samolocie do Kanady.
Lot mijał spokojnie. Nie odzywaliśmy się do siebie.
- Nie wie prawda? - Spytałam w pewnym momencie.
- Ale kto i o czym? - Spytał udając głupiego.
- Nie rób z siebie idioty większego niż nim jesteś. - Prychnęłam.
- Uważaj na słówka. - Warknął.
- Dobrze wiesz o kogo i o co mi chodzi. Więc? - Spytałam przerzucając wzrok na Lucasa siedzącego obok mnie.
- Nie wie.
Uśmiechnęłam się pod nosem.
- I się od NIKOGO nie dowie. - Dokończył podkreślając słowo "nikogo".
- Niby kto miałby jej powiedzieć? Ja? - Udawałam zdziwioną.
- Nie rób z siebie idiotki większej niż nią jesteś. - Odpowiedział. - Tylko piśnij jej słówko a niedługo możesz się znaleźć po drugiej stronie świata. - Powiedział patrząc na mnie z żądzą mordu w oczach.
Nie powiem że się nie wystraszyłam bo tak nie było.
Wystraszyłam się i to bardzo. Przez resztę drogi nie odzywaliśmy się do siebie nawet słowem.
Dolecieliśmy. Wysiedliśmy z samolotu i po chwili znajdowaliśmy się już przed budynkiem. Szłam za Lucasem. Zaprowadził mnie do samochodu. Wsiadłam na miejsce pasażera. Poczułam ryk zapalanego silnika i ruszyliśmy.
Przez całą drogę między nami panowała cisza. Nikt z nas się nie odzywał. Cały czas myślałam o Justinie. Nie wiem dlaczego... Myślałam o tym co teraz robi, gdzie jest?
Po jakimś czasie dojechaliśmy na miejsce.
Wzięłam swoją torbę i zła wysiadłam z auta. Było już około godziny 18. Zatrzasnęłam drzwi od auta i weszłam do budynku w towarzystwie Paula i Lucasa, którzy trzymali mnie za ramię.
Nagle przed nami pojawił się Justin.
- Gdzie ty byłaś? - Uniósł głos. - Gdzieś ty się podziewała?! Wszyscy cię szukaliśmy! Co ty sobie wyobrażasz?! - Krzyczał.
- Nie krzycz. - Powiedziałam wyrywając się mężczyznom.
Puścili mnie na chwilę.
- Bo co?! - Wciąż był wściekły. Masz wykonywać swoje obowiązki! Czy to tak trudno zrozumieć?!
- Ale Ju.. - ni skończyłam bo mi przerwał.
- Przestań! Zamknij się! Nie chcę cię słuchać. Nie potrafisz wypełnić jednej, pieprzonej prośby. - Wykrzyczał mi prosto w twarz i odszedł.
Lucas i Paul zaprowadzili mnie pod mój pokój.
- Nawet się nie waż wychodzić. Nie waż się nic robić. Będzie z tobą naprawdę źle. - Syknął i wpuścił mnie do mojego "pokoju".
Usiadłam na łóżku i schowałam twarz w dłoniach. Przeczesałam włosy palcami. Wstałam i udałam się do łazienki. Wzięłam gorący prysznic i przebrałam się w soją piżamę na którą składała się duża, biała koszulka i szare dresy. Umyta i ubrana usiadłam na łóżku. Nagle ktoś zapukał do drzwi.
- Otwarte. - Prychnęłam.
Wszedł Justin.
- Przepraszam. - Powiedział i spuścił głowę. - Nawet nie wiesz jak się strasznie o ciebie martwiłem. Odchodziłem od zmysłów. Nie wiedziałem gdzie jesteś. Co by było gdyby ci się coś stało?
- Ale nic mi się nie stało. Jestem tu.
- Wiem. Ale proszę nie rób tego więcej. - Przytulił mnie.
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, zjadłam kolację i Justin wyszedł.
" Będzie z tobą naprawdę źle" krążyły mi te słowa po głowie.
Postanowiłam coś zrobić. Coś, czego na pewno się nie spodziewali...
__________________________________________________________________________________
Jest kolejny :)
Wreszcie dodałam ;D
Mam do wad pytanie :
Chcecie żebym dodawała częściej krótsze rozdziały czy rzadziej ale dłuższe?
Odpowiadajcie w komenatarzach :)
Przepraszam za błędy, ale musze już zejść z komputera xd
Dziękuję za wyświetlenia i koment. ;D
Przeczytasz? = Skomentuj!
Do następnej
xoxo
Ciekawe co wymysli...
OdpowiedzUsuńWolalabym aby rozdzialy byly krotsze ale czesciej dodawane
imaginyzbieberem.blogspot.com
swietny blog a co do rozdzialow rob tak jak wolisz :)
OdpowiedzUsuń