Translate

sobota, 30 marca 2013

Rozdział 11

Obudziło mnie walenie w szybę od okna. Przestraszona obudziłam się szybko i usiadłam na miejscu wyprostowana jak struna...
________________________________________________________________

Serce mało co nie wyskoczyło mi z piersi. Spokojnie Miley... może ktoś zabłądził i chciał mnie spytać o drogę? Przechyliłam się lekko w prawą stronę chcąc zobaczyć kto pukał w okno. Ku mojemu zdziwieniu nikogo tam nie było. Rozglądnęłam się jeszcze raz dookoła, dalej nic. Pewnie mi się zdawało. Odetchnęłam z ulgą. Ułożyłam nogi na podłodze i ściągnęłam z siebie koc. Nachyliłam się i ubrałam buty. Nagle znowu usłyszałam pukanie do okna. Tym razem nie było takie głośne. Przestraszona podniosłam wzrok i zauważyłam odbijające się małe kamyczki od okna. Ktoś nimi rzucał. Przestraszona i zdenerwowana przeszłam na fotel kierowcy, wyciągnęłam z kieszeni torby, która leżała na siedzeniu pasażera klucze od auta i otworzyłam samochód. Wyszłam na zewnątrz. Dalej nikogo nie było. Zaczęłam się rozglądać na lewą i prawą stronę. Znajdowałam się w takim miejscu gdzie po ulicy nawet żadne auto nie jechało. Za mną zaczynał się już las. Pewnie ten "ktoś" schował się w nim. Wystraszyłam się jeszcze bardziej, a jeśli mnie obserwował przez całą noc? Jeśli wie że przewożę narkotyki? Muszę stąd jak najszybciej jechać. Odwróciłam się na pięcie i wyciągnęłam rękę bu otworzyć drzwi gdy nagle poczułam dotyk na ramieniu. Przestraszona powoli obróciłam się a tam... Paul! Gdy zobaczył moją minę wpadł w niepohamowany śmiech. Założyłam ręce na piersi i przyglądałam się mu.
- Możesz mi powiedzieć co cię tak śmieszy? - Spytałam.
- Gdybyś widziała tylko swoją minę. - Wydukał - Miałaś minę jak kot srający na pustyni. - I znowu zaczął się śmiać jak nienormalny.
- Tak? A ciekawe jaka byłaby twoja mina gdy spędzisz noc na poboczu w samochodzie a budzi cię pukanie do drzwi a na dodatek masz narkotyki w samochodzie?
- Na pewno lepsza niż twoja.
- A tak wogóle co ty tutaj robisz? - Spytałam uważnie mu się przyglądając.
Paul się wreszcie uspokoił.
- No chyba nie myślisz, że w twój pierwszy przewóz narkotyków puścilibyśmy cię samą? Przecież mogłabyś zrobić coś głupiego.. czego potem byś żałowała.
- Zawsze już będziecie za mną tak po kryjomu jeździć?
- Nie.. na pewno kilka pierwszych razy tak, ale później jak Lucas zobaczy że dobrze się spisujesz nie będzie nas za tobą posyłał.
- Dobra, lepiej już jedźmy.
- Jeśli chcesz...
- Tak, chcę. A poza tym czym ty tu w ogóle trafiłeś? 
- Autem?
- Nie widzę tutaj żadnego auta.
- Tam jest. - Mówiąc to wskazał palcem na auto schowane za dużym krzakiem.
-  Okej. Mógłbyś pójść na chwilę do swojego auta? Chcę się przebrać.
- Dobra, masz 15 minut. Masz tutaj kanapki. - Mówiąc to wręczył mi małą siatkę w której było jedzenie i jakiś pomarańczowy sok. - Zjedz, przebierz się i jak skończysz to odpal auto i jedź a ja cię dogonię. - Skinęłam tylko głową i weszłam do auta.
Kanapki odłożyłam na fotel pasażera, a sama przeszłam do tyłu na siedzenia. Wyciągnęłam z mojej torby ubrania, ściągnęłam te co miałam na sobie i założyłam nowe. Włosy przeczesałam szczotką i zostawiłam rozpuszczone. Szkoda że nie mam szczoteczki, no ale cóż. Przebrana przeszłam na przednie siedzenie i zasiadłam za kierownicą. Z siatki wyciągnęłam sok i kanapki. Odpakowałam jedną i ją zjadłam popijając piciem. Skonsumowałam też drugą. Najedzona odłożyłam posiłek na siedzenie i włożyłam kluczyki do stacyjki po czym odpaliłam samochód. Szybko odjechałam z pobocza i pędziłam drogą. Mogłam sobie pozwolić na przekroczenie prędkości, ponieważ na jezdni nie było ani jednego samochodu. Jechałam już jakieś pięć minut. Spoglądnęłam w szybę obok a tam Paul jechał na równi ze mną swoim samochodem. Znowu inne... 
Jechaliśmy już około 2 godzin. <dop.dut. nie wiem ile się jedzie samochodem z Chicago do Kanady no ale przypuśćmy że ok. 2 h >
Od naszej siedziby dzieliło nas może 10 minut. Nagle Paul przyspieszył wymijając mnie. Chciał się pewnie popisać przed kolegami, którzy będą na niego czekać przed fabryką. Chce się bawić? Proszę bardzo.
Przyspieszyłam i tym razem ja wyminęłam Paula. Ten się trochę rozzłościł i znowu mnie wyminął. Jechaliśmy tak przez dłuższy czas. Cały czas on prowadził. Więcej razy go nie wyprzedzałam. Widać już fabrykę. Paul był pewny zwycięstwa, myślał że się poddałam. To się zdziwi. Docisnęłam pedał gazu z całej siły i wyminęłam go. Trwało to może 5 sekund. Ten samochód jest naprawdę bardzo szybki. Cały czas utrzymywałam tą prędkość. Wjechałam na parking przed fabryką i wyhamowałam z piskiem opon. Przed budynkiem stało już pełno chłopaków. Czekali na Paula. Wyciągnęłam torbę z narkotykami i wszystkie moje rzeczy po czym wyszłam z samochodu zatrzaskując drzwi. Chłopacy stali tak z otwartymi ustami.
W końcu jeden z nich się odezwał.
- Wow... gdzie się tego nauczyłaś?
- Tata mnie nauczył. Lubię szybką jazdę. - Odpowiedziałam.
- A gdzie Paul? - Spytał następny chłopak.
- Wiesz.. tak szczerze to nie wiem. Wyścigowaliśmy się i tak jakoś.. został w tyle. 
Nagle zauważyłam Justina, który stał razem z chłopakami. Podeszłam do niego.
- Dobrze jeździsz. - Powiedział z uśmiechem.
- Dzięki. - Również się uśmiechnęłam.
- Chodź, zjesz coś i pojedziemy do Lucas'a.
- Nie dzięki, nie jestem głodna. Możemy teraz jechać.
- Okej to chodź. - Pociągnął mnie za rękę w stronę samochodu którym tutaj przyjechałam.
Wsiedliśmy i Justin ruszył.
Przez całą drogę rozmawialiśmy i się śmialiśmy. Dogadywaliśmy się coraz lepiej. Dobrze się czułam w jego towarzystwie. Rozumieliśmy się bez słów. Moglibyśmy zostać przyjaciółmi albo nawet... - Nie Miley stop! Nawet o tym nie myśl. - Natychmiast skarciłam się w myśli.
Nawet się nie zorientowałam gdy dojechaliśmy pod dom Lucasa'a. Justin zahamował po czym biorąc torbę do ręki wysiadł. Zrobiłam to samo.
Podeszliśmy pod drzwi. Justin podał mi torbę i się do mnie uśmiechnął. Odwzajemniłam to i wzięłam torbę z jego ręki.
Chłopak otworzył drzwi i przepuścił mnie w nich po czym sam wszedł do środka.
Podeszliśmy pod drzwi z tabliczką "Lucas".
- Wejdziesz ze mną? - Spytałam patrząc mu w oczy.
- Jeśli chcesz...
- Chcę. 
Justin wyciągnął rękę po czym lekko nacisnął klamkę od drzwi które się otworzyły.
_____________________________________________________________________

Tak jak planowałam dodałam jeszcze dzisiaj :)
Przepraszam za błędy, ale nawet nie sprawdzałam czy napisałam dobrze bo musze już iść ;/
Przepraszam też że taki krótki ale napisanie dłuższego zajmuje dużo czasu a chciałam jeszcze dzisiaj dodać.
Dziękuję za miłe komentarze pod ostatnim rozdziałem :)
Nowy postaram się dodać najszybciej jak to będzie możliwe.
Przeczytasz? = Skomentuj.
Do następnej
xoxo

4 komentarze:

  1. świetne !!! ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Dawaj kolejny ! :33

    OdpowiedzUsuń
  3. Swietny! :D czekam na kolejny <33

    OdpowiedzUsuń
  4. Wkręciłam się w twojego bloga; )
    Zapraszam do mnie: where-is-the-love-jb.blogspot.com

    Dopiero zaczynam, możesz polecić w następnym rozdziale? Byłabym bardzo wdzięczna ; )

    OdpowiedzUsuń