Translate
czwartek, 28 lutego 2013
Rozdział 2
„Chorą grę, chorą grę...” właśnie te słowa cały czas szumiały mi w głowie. O jaką grę mu mogło chodzić? Cały czas zadawałam sobie to pytanie. Nie wiem, o co mu chodziło, o jaką grę, ale jednego jestem pewna. Dowiem się tego. Skoro mówił żebym tutaj nigdy więcej nie wracałam oznacza to, że on tutaj bywał. I pewnie jeszcze nie raz będzie.
Cały czas stałam w miejscy i rozmyślałam. Może tylko mnie chciał nastraszyć, abym nikomu nie powiedziała, co widziałam? Nie to głupie... Niby czemu miałby kłamać? Przecież przekonałam się na własnej skórze, że tutaj jest niebezpiecznie.
Kolejny podmuch zimnego wiatru wyrwał mnie z transu. Było już naprawdę chłodno, więc postanowiłam wracać. Nie chciałam teraz o tym myśleć, więc wyciągnęłam mojego IPhona, podpięłam do niego słuchawki, które włożyłam do uszu i włączyłam piosenkę „Muse – Supermassive black hole”. Nie wiem, czemu akurat tą, po prostu. Włożyłam ręce do kieszeni i poszłam do domu. Dwa razy musiałam zawrócić, bo drogi, którą szłam do kamienicy nie pamiętałam zbyt dobrze. W końcu weszłam na dobrze znaną mi ulicę. Jeszcze tylko jakieś 7 domów i będę u siebie. Szłam, rozglądając się po bokach. W prawie wszystkich mieszkaniach były włączone światła. Jedni oglądali telewizję, inni siedzieli przy stole z rodziną, a jeszcze inni siedzieli wygodnie w fotelu zaczytani w lekturze. Skąd to wiedziałam? Na naszej ulicy w domach były bardzo duże okna, więc śmiało mogłam stwierdzić, kto co robi w danym momencie.
Nagle ktoś po raz kolejny dzisiaj przykuł moją uwagę. Był to mężczyzna, który wchodził w furtkę jak mniemam swojego domu. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie jedna rzecz... Był to ten sam chłopak, którego śledziłam! Na samo wspomnienie tamtych chwil po plecach przeszły mnie ciarki. Stał przed furtką i próbował ją otworzyć, co mu za bardzo nie wychodziło. W końcu mu się udało. Gdy wchodził zobaczyłam, że coś mu wypadło z kieszeni. Widocznie tego nie zauważył, ponieważ już po chwili zamykał drzwi wejściowe od swojego mieszkania.
Zorientowałam się, że przez ten cały czas stałam i się mu przyglądałam. Dobrze, że mnie nie zauważył. Ocknęłam się i ruszyłam dalej. Gdy przechodziłam obok jego domu coś mnie podkusiło i podeszłam pod bramkę zobaczyć, co mu wypadło z kieszeni. Dostrzegłam na ziemi coś błyszczącego. Schyliłam się i podniosłam ową rzecz. Była to czarna MP4. Musze mu ją oddać. Popatrzyłam na telefon, w celu sprawdzenia godziny. Była już 22:26. Nawet się nie spostrzegłam, że minęło już tyle czasu. Poszłam czym prędzej do domu, chowając do kieszeni MP4 nieznajomego. Kiedyś mu ją oddam...
Weszłam do domu, ściągnęłam buty i poszłam do salonu, w którym siedzieli moi rodzice. No tak rodzice...
- Miley wreszcie jesteś! – Krzyknęła mama podbiegając do mnie. – Gdzie ty tyle byłaś?
- Jestem mamo. Przepraszam, ale poszłam do parku i się na ławce zasiedziałam – wymyśliłam na poczekaniu.
- No dobrze, ale mogłaś chociaż zadzwonić.
- Zapomniałam. Następnym razem to zrobię, obiecuję. Mogę już iść do siebie? Jestem zmęczona.
- Jasne idź. Dobranoc.
- Dobranoc – odpowiedziałam mamie i pocałowałam ją w policzek.
Poszłam na górę do swojego pokoju. Wzięłam swoją piżamę i poszłam do łazienki wziąć gorącą kąpiel. Nalałam wody do wanny, dolałam trochę truskawkowego żelu i weszłam do wody. Zanurzyłam się tak, że było mi widać tylko głowę. Rozmyślałam nad dzisiejszymi zdarzeniami. Analizowałam w głowie już chyba po raz setny dzisiejszego dnia, słowa nieznajomego. Przypomniałam sobie o MP4, a że ubrania miałam w łazience, obok wanny, wytarłam ręce ręcznikiem i sięgnęłam do kieszeni spodni, wyciągając z niej urządzenie. Byłam bardzo ciekawa, co się na niej znajduje. Odtworzyłam z niej muzykę. Były na niej bardzo różne gatunki muzyki. Przypomniałam sobie, że przecież jutro jest mój pierwszy dzień szkoły. Nałożyłam trochę żelu na rękę i umyłam nim ciało, a potem szamponem umyłam włosy. Wyszłam z wanny, wcześniej odkładając MP4 na szafkę. Dokładnie wytarłam ciało, i ubrałam się w przygotowaną wcześniej piżamę. Wypuściłam wodę z wanny i wyszłam z łazienki. Wróciłam z powrotem do moje pokoju, nastawiłam budzik na telefonie i weszłam pod ciepłą kołderkę. Ułożyłam się wygodnie, a że byłam bardzo zmęczona nie musiałam długo czekać by znaleźć się w objęciach Morfeusza...
Rano obudził mnie dźwięk budzika. Leniwie wstałam z łóżka i wyłączyłam go. Książki do szkoły spakowałam wczoraj, przy rozpakowywaniu się, więc przynajmniej to miałam z głowy. Weszłam do swojej wielkiej garderoby by znaleźć jakieś ubrania do szkoły. Wybrałam zestaw i ruszyłam w stronę łazienki. Zrobiłam sobie delikatny makijaż, ubrałam przygotowane przeze mnie ubrania i wyszłam z łazienki. Weszłam jeszcze na chwilę do mojego pokoju by wziąć torbę z książkami i zeszłam na dół. Mama już była na dole i właśnie stawiała na stole przygotowane przez nią śniadanie. Przywitałam się z moją rodzicielką, zjadłam posiłek i mama odwiozła mnie do szkoły. Trochę się denerwowałam, jak zresztą każdy na moim miejscu. W końcu dojechaliśmy pod szkołę. Pożegnałam się z mamą i wyszłam z samochodu. Patrzyłam jeszcze przez chwilę jak auto znika za zakrętem. Odwróciłam się w stronę szkoły, wzięłam głęboki wdech i ruszyłam przed siebie. Gdy tylko weszłam do szkoły zostałam obrzucona ciekawskimi spojrzeniami typu „To ta nowa?”. Starałam się nie zwracać na to uwagi. Poszłam do sekretariatu odebrać kluczyki od szafki. Była tam bardzo miła pani, która bez zbędnych pytań od razu mi je podała i powitała w nowej szkole. Podeszłam do swojej szafki. Miała numer 25. Po mojej prawej stronie szafkę miała jakaś dziewczyna. Z wyglądu wydawała się być miła. Popatrzyła na mnie i promiennie się uśmiechnęła.
- Cześć – powiedziała. – Jestem Amelia Smith, a ty?
- Hej. Jestem Miley Cyrus. Miło mi – odpowiedziałam i obdarzyłam ją uśmiechem.
- Pewnie jesteś nowa? Nigdy wcześniej cię tutaj nie widziałam.
- Tak, jestem nowa. Przeprowadziłam się tutaj z Los Angeles.
- Wydajesz się być naprawdę fajna, nie tak jak te plastiki – mówiąc to wskazała na dziewczyny, które miały chyba tonę tapety na twarzy. – Mam nadzieję, że się zaprzyjaźnimy.
- Ja też mam taką nadzieję.
- Co teraz masz?
- Matematykę – odpowiedziałam z grymasem na twarzy. – A ty?
- Ja też. Super, pewnie będziemy w jednej klasie! – Ucieszyła się.
- Też się cieszę, przynajmniej kogoś będę znała – odpowiedziałam ze śmiechem.
- To co? Idziemy? – Spytała.
- Jasne chodźmy.
Poszłyśmy w stronę klasy. Gdy weszłam wszystkie spojrzenia na ułamek sekundy zostały skierowane na mnie. Nie lubiałam być w centrum uwagi. Wszyscy po chwili powrócili do swoich wcześniejszych zajęć, czyli przepisywanie lekcji, rozmawianie z przyjaciółmi, wygłupianie się i tak dalej.
- Usiądziemy razem? – Spytała się Amelia.
- Jasne.
Podeszłyśmy do wolnej ławki i zajęłyśmy swoje miejsca. Niedługo po tym zadzwonił dzwonek na lekcje i nauczyciel wszedł do klasy.
- Powitajmy naszą nową uczennicę – Miley Cyrus. Amelio proszę, przedstaw się.
Wstałam z miejsca.
- Cześć. Jestem Miley Cyrus. Mam 17 lat. Kocham muzykę i taniec. Mam starszego o rok brata Harry’ego. Przeprowadziłam się tutaj z Los Angeles. No i to chyba tyle – uśmiechnęłam się nie śmiało i z powrotem zajęłam swoje miejsce.
Reszta lekcji minęła spokojnie. Amelia zaproponowała, że odprowadzi mnie do domu.
Dzisiaj dużo opowiedziałam Amelii o sobie, a ona mi o sobie. Lepiej się poznałyśmy i można powiedzieć, że nawet zaprzyjaźniłyśmy.
- Musisz kiedyś do mnie wpaść. – Powiedziała Amelia.
- Jasne, że przyjdę, ale najpierw ty musisz do mnie. – Powiedziałam ze śmiechem.
- Nie, ty.
- Ty.
- Ty.
- Dobra, jeszcze to uzgodnimy. – Poddałam się.
- Ok.
Nagle stanęłam w miejscu. Zobaczyłam JEGO. Właśnie wsiadał w swój samochód i odjeżdżał. Nie wiem, czemu ale chciałam do niego podejść i tak po prostu się przywitać i dowiedzieć się coś o nim. Coś mnie do niego ciągnęło, żeby go poznać.
- Ej Miley! – Amelia zaczęła mi wymachiwać swoimi rękami przed oczami. – Miley, co jest?
- Co? Nie, nic. – Ocknęłam się i odpowiedziałam.
Amelia nie uwierzyła mi i spojrzała w stronę wsiadającego w swój pojazd chłopaka.
- Ehh... to o niego chodzi prawda?
- Tak, ale skąd ty wiesz...?
- Nie łatwo zauważyć, że ci się spodobał. – Wybuchnęłam śmiechem -Wiem, jest bardzo przystojny, ale radzę ci, nie zadawaj się z nim.
- Co? Ale czemu?
- Pewnie nic o nim nie wiesz prawda?
Pokiwałam przecząco głową.
- Właśnie. To nie jest dobry typ na chłopaka, a nawet znajomego.
- Ale dlaczego? – Dopytywałam.
- Narkotyki, liczne pobicia, do czynienia z policją, alkochol, zmienianie dziewczyn jak rękawiczki, wyrok w zawieszeniu. Mam wymieniać dalej?
- Ale... jak?
- Bierze prochy, pije, nie raz był zatrzymywany przez policję, ale nie zostawał w więzieniu a chociażby na komisariacie dłużej niż 2 godziny. Nie wiem dlaczego, ale widocznie ma jakichś znajomych, których policja się boi i go wyciągają z paki. Dobrze ci radzę, trzymaj się od niego z daleka...
- Dobra, nie rozmawiajmy już o tym.
Przerwałyśmy tą rozmowę i do mojego domu doszłyśmy w ciszy.
- Jestem! – Krzyknęłam, gdy weszłam do domu.
- Chodź do jadalni. – Odpowiedziała mama.
Za przykładem mamy poszłam do jadalni gdzie rodzice czekali na mnie z obiadem. Zjadłam, odniosłam po sobie brudny talerz do zmywarki, wzięłam torbę i poszłam na górę do swojego pokoju.
Wzięłam się za odrabianie lekcji. Skończyłam po godzinie, ponieważ dzisiaj nie miałam dużo zadane. Spojrzałam na godzinę. Była 16.57. Co by to robić?
Wzięłam z biurka laptop, usiadłam na łóżku i odpaliłam urządzenie. Na początek weszłam na różne strony plotkarskie, a później na facebooka, twittera itp.
Po jakimś czasie postanowiłam wyłączyć komputer i pójść się przejść. Nie, nie tam gdzie wczoraj. Dzisiaj chciałam naprawdę pójść do parku, a nie do tej starej kamienicy.
Postanowiłam się przebrać. Wybrałam zestaw . Gdy wychodziłam z pokoju mój wzrok spoczął na MP4 nieznajomego. Nie wiem dlaczego ale ją wzięłam.
Była godzina 19.34.
- Mamo wychodzę się przejść. – Powiedziałam mamie.
- No dobrze, ale nie wróć późno, bo jutro szkoła i odbieraj telefon, gdy będę dzwonić.
- Dobrze. Pa.
- Pa.
Skierowałam się do wyjścia. Wyszłam na zewnątrz i ruszyłam przed siebie. Nie patrzyłam gzie idę, nogi po prostu same mnie niosły, a ja byłam wpatrzona w MP4.
Po pewnym czasie podniosłam wzrok i się przeraziłam. Byłam w tej samej kamienicy, co ostatnio. Rozglądnęłam się na boki nerwowo, lecz nic podejrzanego nie zauważyłam. Nagle zobaczyłam chłopaka. Tego chłopaka, którego obserwowałam. Wiedziałam, że teraz mam szansę do niego podejść i oddać mu MP4. Nie zastanawiałam się zbyt długo i to zrobiłam. Nieznajomy był odwrócony do mnie plecami.
- Cześć – powiedziałam.
Odwrócił się i spojrzał na mnie. Miał takie piękne, czekoladowe oczy. Jak mała fabryka czekolady... Jego zachrypnięty głos wyrwał mnie z zamyśleń.
- To znowu ty? Mówiłem ci żebyś lepiej tutaj nie przychodziła...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
fajne :D
OdpowiedzUsuńBłąd ... Nie Clark a chyba Cyrus ? -.-
OdpowiedzUsuńPrzepraszam ale gdy dodawałam te rozdziały Miley nazywała się Clark ;) Zapomniałam poprawić. Przepraszam.
Usuń